LWÓW – MOJE WRAŻENIA I PRAKTYCZNE WSKAZÓWKI

Lwów to miasto, które od jakiegoś czasu częściej przewijało się w moich podróżniczych planach. Nie sądziłam jednak, że wyjazd tam przydarzy się w tak dziwnym okresie, bo tuż przed wybuchem światowej pandemii, w ostatnim momencie, kiedy podróżowanie było możliwe. Miałam naprawdę ogrom szczęścia, że udało mi się zobaczyć Lwów na początku 2020 roku… Bo któż z nas w grudniu 2019 roku, w chwili, gdy kupowałyśmy bilety do Lwowa, mógł przypuszczać, że za trzy miesiące jakiekolwiek podróżowanie po świecie w ogóle nie będzie wchodziło w grę?

Tak naprawdę zdecydował przypadek, że znalazłyśmy się we Lwowie na początku marca 2020 roku, a nie z końcem tego miesiąca, jak to sobie zaplanowałyśmy. Z perspektywy czasu bardzo doceniam, że udało mi się zobaczyć Lwów dosłownie w ostatnim momencie, w którym podróżowanie gdziekolwiek było w ogóle możliwe. Dwa dni po naszym powrocie do kraju zostały zamknięte granice między Polską a Ukrainą, a kilka dni później wprowadzono obowiązkową kwarantannę dla osób wracających do domu zza granicy. Gdyby więc stanęło na pierwotnym terminie wyjazdu, mogłybyśmy do Lwowa w ogóle nie dojechać albo mieć problem z powrotem do kraju. Miałyśmy więc ogrom szczęścia, dzięki czemu wszystko odbyło się bez zbędnych komplikacji.

A Lwów totalnie zdobył moje serce, czego kompletnie się nie spodziewałam! W dzisiejszym wpisie przedstawię Wam powody, dla których warto wybrać się do tego miasta. Mam nadzieję, że będziecie mogli przekonać się o tym na własnej skórze*, gdy już pandemia dobiegnie końca i znów będzie można swobodnie podróżować.

13 POWODÓW, DLA KTÓRYCH WARTO WYBRAĆ SIĘ DO LWOWA

#1. BO LWÓW TO DOBRY POWÓD, BY W KOŃCU WYROBIĆ PASZPORT

Jeżeli tak jak ja od długiego czasu zbieracie się do wyrobienia paszportu, to z pewnością kupno biletów do państwa, do którego można wjechać tylko za okazaniem tego dokumentu, zmobilizuje Was do załatwienia tej sprawy. U mnie ten proces trwał… 5 lat! Właśnie tyle czasu zbierałam się do wyrobienia paszportu (nawet fakt przysługującej mi zniżki studenckiej mnie do tego nie zmobilizował!) i dopiero, gdy kupiłam bilety do Lwowa, w końcu się za to zabrałam.

WYROBIENIE PASZPORTU NA POCZĄTKU 2020 ROKU

Ogólnie z paszportami jest tak, że w urzędach wydających je są ogromne kolejki. Można zapisać się internetowo na wizytę na konkretną godzinę, ale w Poznaniu na początku stycznia 2020 roku pierwszy możliwy termin był… na koniec marca! Przyznaję, że w pewnym momencie mocno się zestresowałam, że po prostu nie zdążę. Na miejscu jednak okazało się, że nie jest tak źle jak sądziłam. Do urzędu weszłam „z ulicy”, a po 25. minutach od pobrania numerka miałam już wszystko załatwione. Paszport miał być do odbioru po miesiącu, a w rzeczywistości po dwóch i pół tygodnia od złożenia wniosku dostałam wiadomość, że dokument czeka na mnie w urzędzie.

Nie było więc tak źle, ale wiele osób mówiło mi, że miałam sporo szczęścia. Jeśli więc do działania mobilizujecie się dopiero, gdy coś musicie zrobić, w przypadku paszportu warto zostawić sobie trochę więcej czasu.

Koszt wyrobienia tego dokumentu przez osobę dorosłą to 140 zł. Plus 2 zł dodatkowej opłaty jeśli płacicie kartą w urzędzie), studenci za paszport płacą połowę. Jeśli więc jesteście studentami, to radzę się Wam zainteresować tym tematem, bo możecie sporo zaoszczędzić. Paszport ważny jest 10 lat, w czasie których – jeśli lubicie, chcecie lub będziecie musieli podróżować np. na zagraniczne delegacje – nie raz może się Wam przydać. A co zaoszczędzicie na studiach, to Wasze. Mnie wyrobienie paszportu kosztowało więcej niż lot w dwie strony do Lwowa i nocleg (za 2 noce) razem wzięte… ale o tym poniżej.

#2. BO LWÓW JEST BLISKO

Lwów zlokalizowany jest około 75 kilometrów od granicy z Polską (odległość zależy od wybranego przejścia granicznego). Nic więc dziwnego, że dostać się tam można na przeróżne sposoby (stan przed światową pandemią):

  • swoim samochodem – jeden z najwygodniejszych sposobów, a przynajmniej dający nam największą niezależność i komfort. Jedyny minus – swoje trzeba odstać na granicy (a różnie z tym bywa).
  • autobusem – połączenia autobusowe z Lwowem oferuje sporo przewoźników z wielu polskich miast. Podobnie jak w przypadku auta też trzeba swoje odstać na granicy, jednak komfort jazdy i niezależność jest już zdecydowanie mniejsza; (ja np. bardzo nie lubię podróżować autobusami, dlatego u mnie ten sposób transportu odpada raczej na wstępie – chyba, że nie mam innego wyjścia).
  • pociągiem – PKP InterCity oferuje połączenia bezpośrednie np. z Wrocławia, czy z Krakowa, jest też kilka połączeń dziennie na trasie Przemyśl-Lwów. Kontrola podobno idzie całkiem sprawnie, a sama podróż nie należy do najgorszych
  • pociąg-bus-granica-marszrutka – na pierwszy rzut oka wydaje się być to bardzo skomplikowany proces, jednak wiele osób go wybiera i poleca. Polega on na tym, że dojeżdżacie pociągiem do Przemyśla, tam wsiadacie w bus dowożący Was do przejścia granicznego w Medyce. Granicę pokonujecie pieszo, a później już po ukraińskiej stronie wsiadanie w marszrutkę, czy inny środek lokomocji (np. Uber) i jedziecie do Lwowa.
  • samolotem – i na koniec moim zdaniem najwygodniejszy sposób ze wszystkich możliwych. Na ten moment (czyli sprzed pandemii) z Polski do Lwowa latały tanie linie lotnicze: Ryanair z Poznania, Krakowa i Warszawy-Modlin oraz Wizzair z Gdańska, Katowic i Wrocławia. Trasę tę obsługiwał też LOT z Bydgoszczy, Poznania, Olsztyna i Warszawy-Okęcie.

My wybrałyśmy ostatnią opcję i naprawdę szczerze Wam ją polecam. Lot Kraków-Lwów trwa około 40 minut, kontrola paszportowa idzie naprawdę sprawnie. Do tego lotnisko we Lwowie jest blisko centrum, a terminal został gruntownie zmodernizowany na Euro 2012. Same plusy.

#3. BO WE LWOWIE WSZYSTKO ZLOKALIZOWANE JEST BLISKO SIEBIE

A skoro już przy dojeździe z lotniska jesteśmy – oddalone jest ono o ok. 8 km od centrum Lwowa, a podróż do miasta trwa ok. 15-20 minut. Do centrum można się dostać trolejbusem linii nr 9 lub marszrutką nr 48. Bilety kupicie u kierowcy, ich koszt to ok. 7 UAH (czyli 1 zł z groszami). Warto jednak mieć przy sobie drobne, bo jak wymienicie pieniądze w kantorze na lotnisku, to raczej mało prawdopodobne, że kierowca będzie miał Wam jak wydać ze 100 hrywien (nam nie miał jak). Można też mieć aplikację EasyWay i dzięki niej odbić bilet przez zeskanowanie kodu QR w pojeździe (a przynajmniej widziałam, że tak robią miejscowi). Należy też pamiętać, że aby przewieź duży bagaż, trzeba kupić dodatkowy bilet. Mandaty natomiast to koszt rzędu 60 UAH, czyli „na nasze” jakieś 9 złotych. Niby niedużo, także co kto woli. Ja bynajmniej do złego nikogo nie namawiam.
Najbardziej jednak polecam Wam podróż Uberem lub Boltem, który we Lwowie działa naprawdę bez zarzutów. Niby za przejazd płacicie 10 razy więcej, bo ok. 70-90 UAH (czyli jakieś 10-13 zł), ale jest to zdecydowanie bardziej komfortowe i mniej stresowe. No i nie ma problemu z zakupem biletu.

Dojazd z lotniska to jest tak naprawdę jedyny koszt, jaki musicie ponieść jeśli chodzi o transport publiczny. Wszystkie turystyczne miejsca w mieście są bowiem zlokalizowane naprawdę blisko siebie, więc nic innego aniżeli Wasze nogi nie jest Wam potrzebne.

#4. BO LWÓW TO TANIE MIASTO

Mogliście to już zauważyć po cenach biletów na komunikację miejską. Jest tanio, mimo że z roku na rok ceny w Ukrainie rosną. Obowiązującą walutą w Ukrainie jest hrywna, która na ten moment (marzec 2020) kosztuje 15 groszy. Nasz kosztorys:

  • bilet lotniczy Ryanair na trasie Kraków-Lwów i z powrotem: 95 zł/za osobę
  • nocleg – dwie noce w wynajętym na Airbnb mieszkaniu: 35 zł/za osobę; (gdyby nie zniżka 100 zł, zapłaciłybyśmy 75 zł/os. za 2 noce, co też nie byłoby dużym kosztem);
  • wyżywienie + bilety + przejazdy + pamiątki: po podliczeniu wyszło ok. 200 zł/os.

RAZEM za 3-dniowy pobyt: ok. 330 zł na osobę.

Na pewno można zorganizować taki wyjazd jeszcze taniej, ale przyznaję, że my nie bawiłyśmy się w przesadne oszczędności. Z ciekawostek: Nasz najdroższy posiłek wyniósł nas 536 UAH (za żeberka w Arsenale). To po przeliczeniu jakieś 80 zł za 2 osoby. Pamiętam, że gdy zobaczyłam tę kwotę na rachunku, nieźle się przeraziłam, czy mam w ogóle tyle pieniędzy przy sobie. Naprawdę, dzięki tej walucie można poczuć się jak bogacz.

Do kosztów nie doliczam też biletu PKP relacji Poznań-Kraków, bo gdybym chciała, mogłabym lecieć do Lwowa ze swojego miasta, a nie płacić za bilet na pociąg (który swoją drogą w dwie strony wyniósł mnie więcej niż sam lot!).

LWÓW – KILKA WSKAZÓWEK DOTYCZĄCYCH PŁATNOŚCI:

  • Warto mieć przy sobie gotówkę. W większości miejsc we Lwowie można płacić kartą. Zdarzają się jednak takie sytuacje, że forma papierowa jest naprawdę niezbędna (nam np. Uber uparcie odrzucał kartę i bez pieniędzy nie zdążyłybyśmy dojechać na lotnisko na czas – a niestety bankomatu jak na złość nigdzie w pobliżu nie było).
  • Kupowanie waluty w Polsce jest nieopłacalne. Tak samo jak wymienianie gotówki na lotnisku czy na granicy. Warto wstrzymać się z kupnem hrywien aż do momentu dotarcia do centrum Lwowa. Tam kurs jest o wiele bardziej korzystny (np. na lotnisku 1 zł to 6 UAH, a w centrum to już 6,25, a nawet 6,55 UAH).
  • Jeśli korzystacie z Revoluta, warto pamiętać, że nie oferuje on przewalutowania naszych środków na hrywny. Jest to dość niestabilna waluta, przez co (z tego co mi wiadomo) nawet mając konto walutowe w polskim banku, nie wymienicie gotówki na hrywny. Używając Revoluta warto więc wymienić złotówki na amerykańskie dolary (czyli na główną walutę Revoluta). Dzięki temu płacąc kartą we Lwowie Revolut automatycznie przewalutuje Wam dolary na hrywny po najlepszym z możliwych kursów. Gdybyście mieli konto w złotówkach, wtedy najpierw byłyby one zamieniane na dolary, a dopiero potem na hrywny. A to jest zdecydowanie mniej korzystne, zwłaszcza przy wypłacaniu pieniędzy z bankomatu.

#5. LWÓW – TU CZUJESZ SIĘ JAK U SIEBIE

Niby przekroczyliśmy już granicę i jesteśmy w zupełnie innym kraju, jednak Lwów coś nam przypomina. Architektura w mieście jest skądś znajoma, atmosfera przypomina artystyczną duszę Krakowa, a Rynek wygląda niemal jak ten w Poznaniu – też są fontanny w każdym rogu, jedynie wielkość i tory tramwajowe przechodzące przez płytę tu nie pasują. Nic w tym dziwnego, że my, Polacy, czujemy się we Lwowie jak u siebie. I choć na pierwszy rzut oka da się zauważyć różnicę między Polską, a Ukrainą (np. osiedla wyjęte niczym z PRL-u w drodze z lotniska do centrum, czy też jakość pojazdów komunikacji miejskiej, która nieraz wręcz zaskakuje tym, że jeszcze jeździ), widoczne są też duże dysproporcje klasowe między mieszkańcami (widać to np. po samochodach – obok starych Ład po ulicach jeżdżą tu też luksusowe Lexusy), to jednak we Lwowie trudno nie poczuć się jak u siebie.

Niech Was to jednak nie zwiedzie! Ukraina wciąż pozostaje poza Unią Europejską, dlatego po przekroczeniu granicy najlepiej nie wyłączać trybu samolotowego w telefonie, żeby przypadkiem nie naliczyło nam dużych opłat za roaming. Z racji, że aktualnie telefony mają w sobie wszystko, co jest nam w podróży niezbędne, warto na miejscu kupić kartę pre-paid sieci Kiyvstar, czy Vodafone. Podobno można dostać je już na lotnisku, jednak my wylądowałyśmy we Lwowie w godzinach wczesno-porannych, gdy większość sklepów na terminalu było jeszcze zamkniętych. Swoją kartę kupiłyśmy więc w jednym z kiosków w centrum. I przyznaję, że naprawdę się nam przydała!

Poza tym nie można zapomnieć również o tym, że na Ukrainie panuje inny czas niż u nas. Po przekroczeniu granicy musimy przesunąć zegarek o jedną godzinę do przodu (wracając więc do Polski trochę zaginamy czasoprzestrzeń:)).

#6. BO NIE POTRZEBUJESZ ZNAJOMOŚCI JĘZYKA OBCEGO

Nie dość, że we Lwowie można poczuć się jak u siebie, to jeszcze bez problemu dogadamy się tu po polsku. I to nie znaczy, że miejscowi nie umieją mówić po angielsku, nie. Po prostu jakoś po polsku jest łatwiej i bardziej swojsko (oczywiście dla nas). My praktycznie nie używałyśmy angielskiego, tylko czasami musiałyśmy się nim wspomóc (może z dwa, czy trzy razy). Naprawdę 90% naszych kontaktów z miejscowymi miało miejsce w naszym ojczystym języku.

Jedyną niedogodnością dla mnie osobiście była cyrylica. Nie miałam z nią nigdy do czynienia, dlatego rozczytanie jej było dla mnie niesamowicie problematyczne, wręcz niemożliwe. A niestety, większość miejsc nie ma angielskich odpowiedników, dotyczy to np. menu w restauracjach, czy informacjach na przystankach. Trzeba więc było sobie jakoś radzić bez tej znajomości.

#7. BO WYSTARCZY WEEKEND, BY ZOBACZYĆ WE LWOWIE WSZYSTKO, CO ISTOTNE

Wiadomo, że żadnego miasta nie da się zobaczyć w pełni w 2-3 dni, jednak najważniejsze miejsca już tak. Lwów należy do takich miast, gdzie nie trzeba biegać od punktu do punktu z wywalonym językiem, by zobaczyć najważniejsze rzeczy w mieście podczas krótkiego, weekendowego pobytu. A co warto zobaczyć?

3 GŁÓWNE PUNKTY:

  • Przede wszystkim przepiękna panorama miasta z Wieży Ratuszowej. Co prawda najpierw trzeba się na nią wdrapać po naprawdę wielu schodach (w niektórych miejscach niesamowicie wąskich), ale widok rekompensuje ten wysiłek, zaręczam. Koszt biletu normalnego to 40 UAH.
  • Jak już jesteśmy przy Ratuszu, to oczywiście Rynek w całej okazałości wraz z okolicznymi kamienicami. (Z pewnością od razu rzuci się Wam w oko czarna kamienica).
  • Operę Lwowską, która robi niesamowite wrażenie swoją wielkością i dostojnością.
Lwów kamienice na rynku

MNIEJ ISTOTNE, ALE RÓWNIE CIEKAWE MIEJSCA WE LWOWIE:

  • włoskie podwórko, które mieści się w kamienicy nr 6 na Rynku,
  • pomnik Tarasa Szewczenki na deptaku prowadzącym do Opery,
  • pasaż Krzywa Lipa – nazwa wzięła się… od krzywej lipy, która rośnie na samym środku podwórka,
  • Cmentarz Łyczakowskich, gdzie znajduje się Cmentarz Orląt Lwowskich,
  • Plac Mariacki i Kolumna Mickiewicza,
  • Kasyno Szlacheckie z przepięknymi schodami,
  • Dom Legend z autem na dachu – niestety, gdy my byłyśmy, akurat było zamknięte…
  • Podwórko Zaginionych Zabawek – miejsce trochę creepy, ale ma też w sobie jakiś urok.

Poza tym we Lwowie jest też mnóstwo kościołów, do których warto zajrzeć. Wieloma z nich opiekuje się Polska. Miejcie też oczy szeroko otwarte i zaglądajcie w okoliczne podwórka. Wiele z nich jest otwartych i kryje w sobie różne, ciekawe murale, czy pomniki.

#8. BO LWÓW MA NIEPOWTARZALNY KLIMAT

Należę do osób, które lubią poznawać konkretną destynację z perspektywy lokalnych mieszkańców. Dlatego zawsze, gdy gdzieś jadę, oprócz zobaczenia głównych atrakcji, lubię sobie po prostu pochodzić po okolicy. Zamiast odhaczać kolejny punkt na mapie, wolę spacerować i chłonąć atmosferę danego miejsca. Czasem zdarza mi się gdzieś zgubić… dzięki czemu nieraz znajduję jakieś nietypowe miejsce czy atrakcję.

Muszę Wam powiedzieć, że Lwów naprawdę ma klimat. Wszędzie są porozwieszane kolorowe światełka, kształtem przypominające żarówki, na ulicach jest mnóstwo przeróżnych iluminacji świetlnych, nawet sklepy prześcigają się w kolorowych girlandach oplatających ich wejście (np. widziałyśmy takie z owocami pomarańczy, z niebiesko-białymi kwiatami, czy girlandę przypominającą żyrafę w pstrokatych kolorach). Do tego na każdym kroku można spotkać ulicznych muzyków, którzy skutecznie umilają przechodniom wieczór. Aż dziwne, że jeszcze nie zrobili większej kariery. Lwów to miasto bardzo instagramowe. Co rusz można tu trafić na miejsce, które idealnie wpasowuje się w tak popularne zdjęcia znane z tego portalu. Nic dziwnego, że co chwile spotykałyśmy jakieś mniej lub bardziej profesjonalne sesje zdjęciowe;). Knajpy również prześcigają się w wyglądzie swojego lokalu, byleby tylko zachęcić do wejścia, zjedzenia i przy okazji do zrobienia zdjęcia i oznaczenia.

Poza tym niesamowite są tu też liczne targi i ryneczki, na których można kupić przeróżne starocie. To raj dla ludzi, którzy lubią znajdować tam przeróżnego rodzaju perełki. No i schody! Boże, ile w tym Lwowie jest schodów! Są wszędzie! Jak w Krakowie większość miejsc znajduje się w piwnicach, tak we Lwowie żeby się gdzieś dostać, trzeba wejść schodami na górę.

#9. BO WE LWOWIE DOBRZE ZJESZ

A skoro już wspomniałam o jedzeniu to czas na nasze odkrycia na kulinarnej mapie Lwowa. Wielu poleca wybrać się do Baczewskiego na śniadanie, gdzie za 120 UAH możecie jeść do woli. Dodatkowo do śniadania wybieracie sobie jeden napój. Podobno najpierw trzeba swoje odstać w kolejce, jednak jakoś podczas naszego pobytu kolejek przed lokalem nie widziałam. Śniadania oferowane są między 8, a 11. Później karta jest inna i płaci się za konkretne danie, a nie na zasadzie szwedzkiego stołu, jak działają tam śniadanie. Ja nie byłam, więc się nie wypowiem, zwłaszcza, że to miejsce zbiera naprawdę różne opinie. Za to z całego serca polecam Wam lokal o nazwie Cukor, tak dobrego śniadania to dawno nie jadłam. I co ważne – mają tu menu w języku angielskim!

Jeśli chodzi o część obiadową, to najbardziej zasmakowały mi pierożki z Marusi – miejsce zlokalizowane jest przy pasażu Krzywa Lipa. Naprawdę to istne niebo w gębie! Czarna wersja wręcz śni mi się po nocach! Gdybym tylko mogła, to bym się tam teraz przeniosła, by móc je zjeść. Teraz, natychmiast! Pierożki można zjeść na miejscu lub na wynos, są małe i duże porcje. Mała zawiera 12 pierożków wielkości ciut większych uszek, ale jeśli nie odczuwacie wielkiego głodu, to tyle w zupełności Wam wystarczy.

KNAJPING WE LWOWIE – CO JESZCZE?

Na konkretną wyżerkę – wspomniane już wcześniej żeberka z Arsenału. To lokal, który specjalizuje się tylko w długo marynowanych żeberkach, do których można dobrać dodatki (np. pyszne marynowane warzywa). Na wejściu dostajecie wielki, papierowy śliniak z narysowaną muchą pod szyją, piersiami albo żebrami (zależy na co traficie). A tego wieczoru sztućcami są Wasze dłonie i zęby, talerz to okrąg narysowany pisakiem przez kelnera na szarym papierze położonym na stole. Dostajecie też na stół wielką rolkę kuchennego papieru, a obok są kraniki z wodą, gdzie po posiłku można umyć dłonie. Żeberka siekane są przez obsługę wielkimi tasakami już przy Was, gdy tylko kelner przynosi Wam do stołu Wasze zamówienie. Całość robi naprawdę spore wrażenie. To jest właśnie we Lwowie zauważalne – w restauracjach nawet najzwyklejszy pomysł (jak żeberka) jest ciekawie opakowany, co przyciąga turystów.

Na dodatkowe atrakcje – Teatr Piwa Prawda. Polecam Wam pójść tam wieczorem, miejsce zlokalizowane jest na Rynku, ma 3 kondygnacje i serwuje różnego rodzaju lokalne piwa. Ale nie to przyciąga tam tłumy, tylko… muzyka na żywo. My niestety znów miałyśmy pecha, bo akurat podczas naszego pobytu zespół nie grał (stały tylko instrumenty), mimo to polecam Wam to miejsce. A miłośniczką piwa nie jestem, wyobrażam sobie jednak, jak musi być tam super, gdy grają!

A gdybyście zgłodnieli o nietypowej porze dnia i nocy, to w mieście zlokalizowane jest mnóstwo punktów lokalnej sieciówki – Lviv Croissant. Znajdziecie tu różnego rodzaju warianty croissanta i wypijecie coś ciepłego. Otwarte są całą dobę.

#10. BO NIGDZIE WIŚNIÓWKA NIE SMAKUJE TAK DOBRZE, JAK WE LWOWIE

Co to byłby za wyjazd do Lwowa, podczas którego nie spróbowałoby się słynnej wiśniówki z Pijanej Wiśni? ŻADEN! Punktów w mieście jest sporo, my byłyśmy akurat w tym na Rynku. Można wziąć stąd wiśniówkę na wynos albo wypić ją na miejscu z kryształowego kielicha (który po opróżnieniu oczywiście trzeba zwrócić). Oprócz samej wiśniówki w środku są też prawdziwe wiśnie. Całość jest pyszna, a wieczorny klimat lwowskiego Rynku dodaje takiemu momentowi wyjątkowości.

Lwów Pijana Wiśnia

#11. BO WE LWOWIE MAJĄ NAJLEPSZĄ CZEKOLADĘ

Przyznaję, że naprawdę rzadko sięgam po gorącą czekoladę. Już zazwyczaj w połowie kubka jestem przesłodzona i reszty nie mogę przełknąć. We Lwowie było inaczej. Czekolada z Lwowskiej Manufaktury Czekolady tak nam zasmakowała, że zamiast następnego dnia szukać nowego lokalu na deser, my… wróciłyśmy do miejsca, gdzie byłyśmy pierwszego dnia. I nawet ogrom schodów nam w tym nie przeszkodził! Kawiarnia bowiem mieści się na ostatnim piętrze kamienicy. Na pozostałych segmentach są sklepy z ich wyrobami, można też podejrzeć, jak te powstają. Polecam Wam szczególnie mix 3 czekolad – gorzkiej, białej i mlecznej z bitą śmietaną (70 UAH). Na samą myśl moje ślinianki zaczęły pracować…

#12. BO MOŻESZ ZWERYFIKOWAĆ WSZYSTKIE ZASŁYSZANE DOTĄD OPINIE

Na pewno nieraz słyszeliście, że Ukraińcy nas nie lubią, że na Ukrainie to na pewno Was okradną, że nie jest tam bezpiecznie… i pewnie jeszcze wiele innych, niezbyt przychylnych opinii. Może i w nie wierzycie, może nie, niezależnie od tego myślę, że warto je zweryfikować. A gdzie najlepiej, jak nie na miejscu? Po wizycie we Lwowie z pewnością będziecie mieli mnóstwo życiowych przemyśleń i to nie tylko dotyczących tych stereotypów, ale również ogólnego komfortu życia. Taka wizyta pomaga docenić nam to, co mamy w Polsce.

#13. LWÓW – BO BĘDZIESZ CHCIAŁ TU WRÓCIĆ

I na koniec – punkt najważniejszy. Ja już przed powrotem do Polski zaczęłam myśleć, kiedy będę mogła przylecieć do Lwowa ponownie. Chociażby po to, by pójść na spektakl do Opery Lwowskiej (akurat podczas naszego wyjazdu nic nie grano), czy znów zawitać do poznanych miejscówek, które chwyciły mnie za serce. A także po to, by odkryć coś nowego.

Jeśli więc zastanawiacie się, czy warto jechać do Lwowa, to mam nadzieję, że po tym wpisie przestaliście się zastanawiać i gdy tylko sytuacja na świecie w związku z pandemią się uspokoi (mam nadzieję, że jak najszybciej!), to kupicie bilety i sami się wybierzecie, by sprawdzić, czy Lwów zachwyci Was równie mocno co mnie! I czy też po powrocie również będziecie chcieli tu wracać.

ZAOBSERWUJ I BĄDŹ NA BIEŻĄCO:

*Dopisek z 25.02.2022: Powyższy wpis powstał w marcu 2020 roku. Wtedy największym zmartwieniem była dla mnie pandemia i brak możliwości podróżowania. W ogóle nie przyszłoby mi do głowy, że dwa lata później w Ukrainie będą działy się takie rzeczy! Mam nadzieję, że będzie mi dane wrócić na Ukrainę jak najprędzej, bo mam tam jeszcze tyle miejsc do zobaczenia…

Podobne wpisy:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *